Udało mi się wrócić na właściwą drogę i wrócić do biegania a
tym samym do osiągnięcia mojego celu – dobiegnięcia do Florencji. Strasznie
długo trwała przerwa jednak wydaje mi się że ważniejsze jest zebrać się w sobie
i walczyć dalej niż poddawać się i stawiać się ni mniej ni więcej na pozycji
przegranego.
Dziś biegałam w plenerze.
Muszę przyznać, że do tej pory biegałam na zewnątrz kilka razy więc w tej
materii jestem naprawdę nowicjuszką. Wiec ubrałam się ciepło, wsunęłam czapkę
na głowy, kaptur przywiązałam szalikiem, słuchawki do uszu z naprawdę dobrą
powieścią i w drogę. Może mój dzisiejszy
dystans nie jest zniewalający bo zrobiłam jedną rutkę w koło Krakowskich błoń czyli
jakieś 3,5 km a potem jeszcze trochę walczyłam w Parku Jordana, jakieś 1,5
km. Zatem do celu pozostało mi 1303 km.
Poza tym zaliczam sobie kilka dodatkowych punktów za dość intensywne
warunki atmosferyczne bo wiało i padał śnieg a ja dałam radę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz